Historia dwóch sióstr z pełną
tajemnic, nieznaną im przeszłością,
wpleciona została w cudowne,
śródziemnomorskie krajobrazy
Majorki. Powiew morskiej bryzy,
upalne słońce i niewielka,
przytulna miejscowość, to idealne
okoliczności do tego, by zwolnić,
przemyśleć swoje dotychczasowe
życie i osiąść gdzieś na stałe. Od
pierwszej chwili rysował się w
moich myślach wygląd uliczek i
bezkresnej plaży. Widziałam siebie eksplorującą nieśpiesznie każdy kąt na bosaka,
wdychającą rześkie morskie powietrze albo zapach świeżego chleba i cieszącą się
tajemnic, nieznaną im przeszłością,
wpleciona została w cudowne,
śródziemnomorskie krajobrazy
Majorki. Powiew morskiej bryzy,
upalne słońce i niewielka,
przytulna miejscowość, to idealne
okoliczności do tego, by zwolnić,
przemyśleć swoje dotychczasowe
życie i osiąść gdzieś na stałe. Od
pierwszej chwili rysował się w
moich myślach wygląd uliczek i
bezkresnej plaży. Widziałam siebie eksplorującą nieśpiesznie każdy kąt na bosaka,
wdychającą rześkie morskie powietrze albo zapach świeżego chleba i cieszącą się
promieniami słońca, ogrzewającymi moją skórę.
Ach... rozmarzyłam się. Anna Vega de Vilallonga to drobna kobieta, która nieszczęśliwie
związała się z pozbawionym wszelkich uczuć, egoistycznym tyranem Armandem, który
jedyne co potrafił ofiarować swej kobiecie to pieniądze. Starsza siostra żyła w cieniu męża,
robiła, co chciał i nie myślała o własnych marzeniach i pragnieniach. Stąd liczne zabiegi
upiększające, jak wstrzykiwanie botoksu bądź powiększenie piersi. Wszystko, byleby jej
mężczyzna znów spojrzał na nią jak dawniej. Niestety, na próżno. Druga siostra, Marina,
jako czternastolatka weszła na własną życiową drogę, całkowicie samodzielną. Po latach
nauki już jako dorosła kobieta przyłączyła się do organizacji Lekarzy bez granic i
wyjechała do krajów trzeciego świata, aby pomagać ludziom. Obie te kobiety spotkały się
ponownie po wielu latach, gdy okazało się, że kompletnie obca kobieta pozostawiła im w
spadku piekarnię i młyn. W pierwszej chwili Anna i Marina chciały to wszystko sprzedać i
podzielić się pieniędzmi... Jednak w Marinie odezwała się ciekawość względem ich
spadkodawczyni. Kim była i, przede wszystkim, czemu właśnie to one otrzymały ten
spadek? Piekarnia powoli znów powraca do lat swojej świetności. Marina poznaje parę
osób, które pomagają jej przy pracy, wyrabianiu ciasta na chleb. Problemem staje się
odtworzenie przepisu na tytułowy cytrynowy chleb z ziarnkami maku, bo jedyną osobą,
która potrafiła to zrobić, była Maria Dolores Moli, poprzednia właścicielka dobytku.
„Cytrynowy chleb z ziarnkami maku” to piękna, kobieca obyczajowa powieść o miłości,
rodzinie, przyjaźni i życiu. Jestem bardzo zadowolona z tej historii, choć, jak to w
prawdziwym życiu, nie wszystko ułożyło się tak, jak byśmy my, czytelnicy, tego chcieli.
Mimo to przeżycia i uczucia, jakich doznały obie siostry, były warte każdego uśmiechu, łzy
i złości, które udzieliły mi się podczas tej emocjonalnej podróży. Książka ma jedną z
piękniejszych okładek, która, wraz z krótkim opisem błyskawicznie zdecydowała o tym, że
chciałabym, wręcz muszę ją przeczytać! Jednak od początku miałam ochotę potrząsnąć
Anną, wybić jej z głowy tę uległość względem męża. Jak można związać się z człowiekiem o
takim charakterze? Jak można pozwolić, by ktoś zmienił nas tak bardzo i decydował, jak
powinno wyglądać nasze życie? Dać się zamknąć w złotej klatce pełnej pozornego,
nierealnego szczęścia i poczucia bezpieczeństwa...
Marina to typ kobiety, którą zawsze chciałam być. Całkowicie samodzielna, spełniająca
swe wszystkie marzenia i bardzo empatyczna. Jestem pełna podziwu dla zawodu, jaki
wykonuje w krajach trzeciego świata. Bycie lekarzem, wolontariuszem i ratowanie
zdrowia lub życia człowieka jest czymś niesamowitym, a żeby działać w tak kiepskich
warunkach, musimy mieć naprawdę twardy charakter i ogromne serce, by chcieć
pomagać innym ludziom. Dzięki pracy bohaterka poznaje swojego partnera, młodszego o
dziesięć lat mężczyznę o imieniu Mathias, i zakochuje się. Z czasem para zaczyna myśleć
na poważnie o wspólnej przyszłości i własnych czterech kątach.
Bardzo wiele tu różnych wątków, ale to ogromny plus powieści. Dzięki temu wszystkie
postacie są wielowymiarowe i bardziej ludzkie. Żyją, czują, popełniają błędy i kochają.
Wydaje się chwilami, że to zbyt wiele jak na powieść obyczajową, ale nic bardziej mylnego.
Historia staje się ciekawsza, posiada własną duszę i pachnie świeżym, majorkańskim
chlebem.
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz