niedziela, 17 grudnia 2017

Arsen - zdrada na wyciagnięcie dłoni...






Jestem zła, wstrząśnięta, załamana i w ogóle jeszcze pół miliona innych uczuć błądzi po

mojej głowie. Mam ogromną chęć wygarnąć Cathy prosto w twarz jaka z niej egoistyczna

i podła ... baba. Przypadłość, jaka jej dotknęła jest faktycznie strasznym, bolesnym ciosem

dla każdej kobiety, ale to żaden argument by pozwolić niszczyć zarówno własne jak i cudze

życie w taki sposób! By odrzucać inne możliwości i szansę jakie może przynieść przyszłość.

Wróćmy jednak od początku - Cathy i Ben to szczęśliwe i kochające się małżeństwo. Ona

jest koordynatorem sprzedaży w branży hotelowej, a on znanym prawnikiem. Szaleją na

swoim punkcie...namiętność jest wręcz namacalna. Do czasu. Wszystkie próby spłodzenia

dziecka kończą się poronieniem co bardzo mocno odbija się na psychice dziewczyny. Mimo

ogromnego wsparcia i miłości męża dziewczyna powoli odsuwa się od niego. W dodatku

Cathy dostaje w pracy pod opiekę niereformowalnego syna najnowszego kontrahenta.

Chłopak cały swój czas spędza na używkach i chętnych dziewczynach. Bystry, pewny

siebie sprawia, że wierność Cathy zaczyna chwiać się w posadach.

Historia dzieli się na etapy "przed" poznaniem Bena, jak i "obecnie", zawiera też wiele

wzruszających momentów, które

wycisnęło ze mnie mnóstwo łez. Najbardziej szkoda mi w tym wszystkim Bena...a

Arsenowi przywaliłabym też przy okazji żeby odreagować. Finał jest ... z jednej strony

obiecujący, z drugiej zaś naciągany i nieco nierealny. Czemu? A jedyny sposób by się

przekonać to sięgnąć po książkę - zachęcam i polecam, bo warto!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz