Jestem zła, wstrząśnięta, załamana i w ogóle jeszcze pół miliona innych uczuć błądzi po
mojej głowie. Mam ogromną chęć wygarnąć Cathy prosto w twarz jaka z niej egoistyczna
i podła ... baba. Przypadłość, jaka jej dotknęła jest faktycznie strasznym, bolesnym ciosem
dla każdej kobiety, ale to żaden argument by pozwolić niszczyć zarówno własne jak i cudze
życie w taki sposób! By odrzucać inne możliwości i szansę jakie może przynieść przyszłość.
Wróćmy jednak od początku - Cathy i Ben to szczęśliwe i kochające się małżeństwo. Ona
jest koordynatorem sprzedaży w branży hotelowej, a on znanym prawnikiem. Szaleją na
swoim punkcie...namiętność jest wręcz namacalna. Do czasu. Wszystkie próby spłodzenia
dziecka kończą się poronieniem co bardzo mocno odbija się na psychice dziewczyny. Mimo
ogromnego wsparcia i miłości męża dziewczyna powoli odsuwa się od niego. W dodatku
Cathy dostaje w pracy pod opiekę niereformowalnego syna najnowszego kontrahenta.
Chłopak cały swój czas spędza na używkach i chętnych dziewczynach. Bystry, pewny
siebie sprawia, że wierność Cathy zaczyna chwiać się w posadach.
Historia dzieli się na etapy "przed" poznaniem Bena, jak i "obecnie", zawiera też wiele
wzruszających momentów, które
wycisnęło ze mnie mnóstwo łez. Najbardziej szkoda mi w tym wszystkim Bena...a
Arsenowi przywaliłabym też przy okazji żeby odreagować. Finał jest ... z jednej strony
obiecujący, z drugiej zaś naciągany i nieco nierealny. Czemu? A jedyny sposób by się
przekonać to sięgnąć po książkę - zachęcam i polecam, bo warto!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz