sobota, 18 lutego 2017

Koszmar Morfeusza - K.N.Haner



 
Po świetnym pierwszym tomie, zatytułowanym „Sny Morfeusza”, nadszedł czas na długo

oczekiwany przeze mnie „Koszmar..”, który kusi już na starcie swoją niezwykle

podniecającą obietnicą.




„ Mroczny koszmar z którego nie będziesz chciała się wybudzić ”




Z niecierpliwością czekałam na ten dzień i nie zawiodłam się. Tym razem jest

zdecydowanie jeszcze mroczniej i jeszcze bardziej niebezpiecznie. Cassandra i Adam

szalenie ryzykują własnym zdrowiem, a nawet życiem, w dalszym ciągu potajemnie się

spotykając. Magia Adama nadal ma gigantyczny wpływ na zmysły i ciało Cass, a ona,

mimo ciągłych cierpień, nie potrafi przestać o nim myśleć. Niestety Eros i inni ludzie z

klubu Mirrors nie pozwalają zapomnieć o sobie i swojej nieskończonej władzy nad

Morfeuszem i wszystkim, co go dotyczy. Cassandra wpada w ich sidła, w dodatku musi

wziąć udział w pewnych przedstawieniach, przez co jej uczucia i wierność ulegają

zachwianiom.




„ Masz odwagę kolejny raz wkroczyć w świat mrocznych fantazji? Fantazji, które bardzo

szybko mogą przerodzić się w prawdziwy koszmar? Przekrocz granicę między miłością i

nienawiścią, gdzie życie ściera się ze śmiercią”




Historia wręcz ocieka seksem, czasem przerażającym i dość brutalnym. Mocne BDSM,

całkowita dominacja i wymuszona uległość sprawiają, że chwilami ze strachu

przerywałam czytanie, by wszystko sobie poukładać. To mroczny świat przepełniony

lękiem, bólem, handlem żywym towarem, niewolnictwem  i ludźmi, którzy nie cofną się

przed niczym.


Mimo wszystko zawiera on także mnóstwo szczerzej miłości, a także prawdziwej, pięknej

przyjaźni. Cass ma przy sobie dobrych i uczynnych ludzi, którzy wspierają ją i pomagają

przetrwać najcięższe chwile, których nie będzie zresztą tak mało, o czym oczywiście

przekonacie się sami, do czego zachęcam gorąco. Mimo tych wszystkich zagrożeń, nasi

bohaterowie nie przestają próbować walczyć z oprawcami, choć każdy z nich robi to

indywidualnie i na swój mniej lub bardziej przemyślany sposób.



Walkę o życie toczy również Tommy, wspomniany w pierwszej części chłopak chory na

białaczkę, którego Casandra przypadkowo poznaje pod klubem. Od tamtej pory połączyła

ich silna przyjaźń, choć Tommy ma nadzieję na coś więcej gdy tylko znajdzie się dla niego

dawca i wyzdrowieje. To fantastyczny, bardzo wyrozumiały, uroczy i pozytywnie

nastawiony do życia młody człowiek, który nie traci woli walki. Od samego początku

Adam bez namysłu wspiera finansowo jego leczenie, a nawet szczerze się zaprzyjaźniają.

Bardzo go polubiłam, tak jak i zresztą sekretarkę McKeya – Val, oraz Anthony'ego, trenera

personalnego. Val to zwariowana, zabawowa, twardo stąpająca po ziemi dziewczyna,

która pomaga Cass oderwać się od codzienności, upić się oraz spojrzeć na seks i tego typu

przyjemności z zupełnie innej strony. Anthony natomiast jest pewnym siebie i swoich

atutów facetem, który uwielbia wysiłek fizyczny wszelkiego rodzaju. Z pozoru można się

go obawiać, jednak, ku mojemu zaskoczeniu, całkiem pozytywnemu, posiada on dobre

serce i to, czego Cass najbardziej trzeba, czyli wyrozumiałość. Zwłaszcza, że dziewczyna

jest zupełnie rozchwiana emocjonalnie.



Powieść wciąż rozpala zmysły i wciąga w wir podniecających, erotycznych chwil.

Cassandra zmieniła się na lepsze od czasu „Snów...”, bo choć wciąż podejmuje wiele

lekkomyślnych decyzji, to potrafi także krzyknąć i zawalczyć wszystkimi siłami o siebie,

własne szczęście i bezpieczeństwo bliskich jej ludzi. Jeśli zaś chodzi o Adama… ach tak,

boski Adam. Zupełnie przepadłam i zatraciłam się w nim, tych głębokich niebieskich

oczach i seksownym spojrzeniu. Zastanawiałam się, czy mogłabym nazwać go „bad

boyem”, ale nie tym razem. To mężczyzna, którego wiążą z Mirrors niedokończone sprawy

z przeszłości. Gdyby tylko mógł, odszedłby od nich i zrobił wszystko, by ułożyć własne,

szczęśliwe i dostatnie życie z Cassandrą u boku. Jednak jest to niemożliwe… Musi on wciąż

brnąć w czeluściach mroku i robić za krwistoczerwonymi zasłonami wszystko to, czego się

od niego jasno i wyraźnie oczekuje.



Jak w przypadku pierwszego tomu, tak i tutaj wystarczyło kilka godzin, by wciągnąć się w

wir tych wszystkich wydarzeń i prosić o więcej! Z niecierpliwością oczekuję trzeciego tomu

i już zastanawiam się, co będzie dalej. Jak to wszystko się skończy?




„Słowa to za mało gdy nawet gesty nie potrafią ukoić rozpalonych ciał”




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz